Tytuł: "Dziewczyna bez skóry"
Autor: Mads Peder Nordbo
Wydawnictwo: Burda Książki
Data premiery: 11 października 2017 r.
Liczba stron: 416
Akcja książki „Dziewczyna bez skóry” rozgrywa się wśród lodowców mroźnej
Grenlandii. Wewnątrz jednego z takich lodowców odkryto znalezisko o
historycznym znaczeniu – bardzo dobrze zachowaną mumię wikinga.
Dziennikarz Matthew jako pierwszy zdobywa zdjęcia mumii. Kiedy miał
opublikować artykuł, mumia zniknęła, zdjęcia wykradziono, a
pilnującego ją policjanta zamordowano w brutalny sposób.
Mimo
utraty szansy na wiekopomny artykuł, Matthew podejmuje trop kolejnej
tajemniczej zagadki. Przed laty małą miejscowością na Grenlandii
wstrząsnęła seria makabrycznych zbrodni – ludzi obdzierano ze
skóry, a ich wnętrzności patroszono. W tle zaginięcia kilku
dziewczynek. Czy morderstwa sprzed lat mają coś wspólnego z
ówczesnymi? Miasteczko dopada klątwa, a może sprawcą jest tylko
człowiek?
Matthew rozpoczyna niebezpieczną grę, aby dowiedzieć się kto stoi za zbrodniami i jakie były ich motywy. Nie mając nic do stracenia, rzuca się w wir pracy, aby zapomnieć o trawiącym go cierpieniu. Nawiązuje współpracę z niebezpieczną kobietą, która przed kilkoma dniami opuściła więzienie za zamordowanie swojej rodziny.
Już sam tytuł książki przyprawia o gęsią skórkę. Gwarantuję,
że kolejne strony będziecie przerzucać z rosnącą ciekawością.
Sporo kryminałów już w życiu przeczytałam i śmiało mogę
stwierdzić, że ten jest niebanalny i przyciąga ciekawym pomysłem.
A rozwiązanie zagadki nie będzie podane na talerzu, co zmusi Was do
przemyśleń aż do końca książki. W sam raz na długie i mroźne
zimowe wieczory.
Mads Peder Nordbo zaliczył udany debiut. Mało tego, zaciekawił mnie na tyle, że chętnie zwiedziłabym Grenlandię, o której do tej pory nie myślałam. To jeden z plusów książki - można dowiedzieć się kilku ciekawostek o kraju autora, który nie wplata ich nachalnie, pozostawiając zbrodnię tematem głównym książki. Zbrodnię nie byle jaką, bo brutalną i mającą drugie dno.
Mogłabym przyczepić się trochę do postaci Matthew, który to już sztandarowo musiał przeżywać osobistą tragedię. Ciągle zastanawiam się, dlaczego autorzy kryminałów uciekają się do typowych i oklepanych już kreacji bohaterów, zwłaszcza policjantów. Alkoholicy, problemy z małżeństwem albo samotnicy, tragedie rodzinne, to już chleb powszedni kryminałów. Dlatego doceniam, kiedy autor pokusi się o stworzenie bohatera niebanalnego. Tutaj niestety Nordbo nie popisał się.
Ocena: 4,5/5
Za egzemplarz recenzencki dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz